piątek, 26 listopada 2010

Mroźna ulica

Pierwsza dziewczyna którą spotkaliśmy w mroźny wieczór M- rozmowna, sympatyczna, sprzedała nam dobrą wiadomość - zapisała się do urzędu pracy, będzie robić kursy, tipsy, makijaż, dobre na początek, tej nocy mówi że wszyscy chcą bez (prezerwatywy) ona się nie zgadza, wiadomo nie chce się zarazić, ci faceci to albo samobójcy albo chcą sprzedać hiv-a dalej, świry w każdym razie, Pani która stoi nieopodal M długo nie było na ulicy, wszyscy się martwili czy żyje, okazało się że facet Pani B rozwalił jej głową szybę, zszywali ją, ona nie chce od niego odejść bo go kocha, nic nie możemy zrobić, mam ochotę działać poza prawem (na ochocie się kończy) M opowiada ma sąsiadkę, trójka dzieci, w lodówce pustki, mieszkają z dziadkiem który zadłużył mieszkanie, komornik wchodzi na rentę po babci, zostaje 400 zł na 5 osób, postaramy się zrobić fajne paczki dla dzieci na święta, sytuacji zmienić nie potrafią, z pomocy nie korzystają, idziemy dalej, młoda ładna dziewczyna z gołymi nogami w mini, nie zimno ci? - „zimno, ale nie jest tak źle, grzejemy się w aucie na zmianę z koleżanką”, prostytutki w zimie przesiadują w swoich furach, wtedy nie możemy za bardzo z nimi rozmawiać, podjeżdża czarny merc, „po ile?” Odchodzimy po angielsku żeby nie przeszkadzać, spotykamy 3 dziewczyny, nie potrzebują nic, wszystko mają, nie są chętne do rozmowy, na następnej ulicy widzimy Panią, nie wygląda jak prostytutka ale któż stałby w taki mróz na chodniku bez celu, podchodzimy, Pani: „a my tu sobie stoimy, tak znam waszą organizację, z tych stowarzyszeń to mi nigdy nie pomogli, dopiero na ulicy Panowie mi pomogli”, Pani jest już babcią, ma dorosłe dzieci, rozmowna, miła, zdaje się że pomyliliśmy rewir i weszliśmy na czyjś :) na ulicy opodal duża rotacja dziewczyn, za każdym razem są inne, tak jakby były skądś przywożone, zaczynamy rozmowę, dziewczyna jest nieufna, nie zna nas, kiedy proponujemy kurs samoobrony nagle się ożywia, tak chciałaby wziąć udział, dalej Pani która jasno okazuje brak chęci na rozmowę, wracamy powoli do aut, jesteśmy już przemarznięci, po drodze spotykam starszą znajomą Panią I która lubi sobie pogadać, mówi dość niewyraźnie więc trzeba się mocno wsłuchiwać, opowiada o rodzinie, córka się żeni, chrzciny, syn jest ministrantem, w końcu grzecznie się żegnamy, odchodzimy, to był dobry wieczór...

Brak komentarzy: