poniedziałek, 10 listopada 2008

matka polka

W związku z przyjazdem wspólnej znajomej mojej i Meli z Niemiec dostałam 4 dni wakacji które spędziłam w Curitibie i na pobliskiej wyspie miodowej (Ilha do Mel).
W dżungli pomiedzy Curitibą a oceanem powietrze lepkie i gęste od wilgoci, w górach często pada, mgła oplata góry i dżungle, w Curitibie pogoda zwykła europejska, czasem słonce czasem deszcz, zimniej niz w Sao Paulo. Na miodowej wyspie do ktorej dopływaliśmy starą barką, upał, wyspa otoczona pieknymi plażami, jedna plaza dobra dla serferow, wysokie fale, inna spokojna wygodniejsza do pływania, znowu następna pełna łodzi rybackich. O 2.00 w nocy koncert reggae na plaży więc były też tańce, w środku wyspy tropikalna zieleń i tylko jedna przecinająca drużka wzdłuż której domy, kawiarnie, restauracje, przytulne miejsca takie jak Grajagam. Wspaniały prezent od taty w niebie i taty na ziemi :), na prawdę potrzebowałam odpoczynku po atrakcjach ulicznych, w ciągu tych 4 dni bardzo wypoczęłam.
W Curitibie przyjęła nas bardzo ciepło rodzina znajomego, piękny dom z dużym ogrodem, w polskim sąsiedztwie, odwiedziliśmy skansen polski gdzie stoją stare chaty z drewna, takie jakie budowali polacy gdy się tu osiedlali. Porozmawialam po polsku z panią Danutą sprzedającą tu pamiątki, zaproszono mnie nawet na festyn pierogów. W tym mieście ogromny procent mieszkańców stanowią potomkowie niemców i polaków (podobno polaków w Curitibie i okolicach jest 600 tys). Po środku najbradziej znanego parku w Curitibie stoi rzeźba matki polki z dziecięciem na ręku, pod rzeźbą tablica dziękczynna dla polskich matek które obdarzyly brazylijską ziemię dziećmi.

muzeum Nemeyera w Curitibie


Odwiedziliśmy też muzeum Oscara Niemeyera w kształcie wielkiego oka, Nemeyer jest w Brazylii gwiazdą architektury. Spędziliśmy miło czas na wystawie prac bliźniaków (OSGEMEOS) których grafitti podziwiam często na na murach ulic Sao Paulo, pelne fantazji postacie z żółtymi twarzami i wewnętrznym światem. Mistrzowie brazylijskiego sreet artu.

wystawa osgemeos


Na tablicach w parku zauważyłam znak zabraniający puszczania latawców, Digo wytłumaczył mi ten zakaz. Brazylijczycy lubią uatrakcyjniać zabawę w latawce przyklejając do sznurka latawca kawałki szkła, gra polega na podcinaniu nitek innym latawcom, czasami kończy się podcięciem komuś przypadkowo gardła, stąd zakaz. Zabawa najbardziej podobno popularna w favelach.

Przed moim wyjazdem przyszła rano do ośrodka misji dziewczynka z ulicy którą bardzo lubię, jest śliczna i słodka jak to małe dziewczynki w jej wieku, ma około 6 lat, postanowiła wrócić do domu, bardzo nas to ucieszyło. Znajoma tłumaczyła dziewczynce że na ulicy jest brudno i na ulicy mieszkają szczury,
na co dziewczynka odpowiedziała: ale ciociu u nas w domu też są szczury
znajoma: ale tam masz mamę która może o ciebie dbać.
Dwóch pracowników misji odprowadziło dziewczynkę do domu, przy bramie faveli mężczyzna z krótkofalówką zapytał czy sprzedają, czy kupują (narkotyki) w domu zastali tylko ojczyma dziewczynki który nie wpóścił ich do środka, w końcu przyszła mama dziewczynki, jedyne co powiedziała widząc małą to żeby następnym razem jej nie przyprowadzali z powrotem. Rodzina małej mieszka w jednym pomieszczeniu, podłoga to klepisko, pięcioro rodzeństwa. przeszło mi przez myśl że być może na prawdę lepiej jest jej na ulicy gdzie od czasu do czasu może spotkać miłych ludzi (chwilowo straciłam motywację do pracy z dziećmi z ulic skoro nie mamy ich gdzie wysyłać). Jest ogromna potrzeba ośrodków dla dzieci, rząd brazylijski jedynie utrudnia otwieranie takich ośrodków i wykańcza absurdalnymi prawami te domy które już istnieją. Proszę módlcie się o ludzi którzy mogą zakładać tutaj takie domy opieki i mają powołanie do bycia rodzicami dla tych dzieci.
praca blizniakow na murze w Sao Paulo


Nadzieja na zmiany. Fernanda ostatnio pomagała szukać pracy Eduardo który jest transwestytą, po 10 latach prostytuowania się i długotrwałej depresji postanowił znaleźć normalną pracę, skończył studia więc jest duża szansa że znajdzie na prawdę dobrą pracę.


Dziś jak w każdy poniedziałek odwiedzałyśmy dom publiczny, dziewczyny które już nas znają są bardziej otwarte na nas i na Boga. Kiedy Fernanda mówiła dziś jednej dziewczynie że Bóg ma dla niej lepsze życie, że jest dla Niego bardzo cenna, dziewczyna miała łzy w oczach. Coraz więcej dziewczyn jest zainteresowanych kursami które oferuje misja. Dziś rano czytałam fragment z biblii który zachęcił mnie do rozmów z dziewczynami uprawiającymi prostytucję: Ew mat 21/28
Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: "Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!" Ten odpowiedział: "Idę, panie!", lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: "Nie chcę". Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi». Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.

Brak komentarzy: