Po dniach lekkiej frustracji, przyszedł czas zachęcenia że to co robimy jednak ma sens. Odwiedziliśmy dzis 2 chlopców których Fernanda i Caitano zgarnęli z Craclandu dwa tygodnie wcześniej. Ośrodek jest przepiękny, w cichym miejscu z dala od Sao Paulo, dzieci mają basen, boisko, pracownie plastyczną, miejsce do majsterkowania gdzie uczą się składać rowery. Ośrodek należy do zaprzyjaźnionej misji i mieszka w nim obecnie 10 chłopców zgarniętych z ulicy i 7 nastolatków którymi zajmuje się amerykanin Tim który sam wygląda jak nastolatek.
Tim zajmuje się 24h na dobę 7 nastolatkami które opóściły ulicę, w jedyny wolny dzień który ma od pracy w domu, przyjeżdża do Sao Paulo żeby iść z nami na ulicę rozmawiać i bawić się z dzieciakami, po czym wraca do ośrodka co zajmuje mu ok. 2 godzin. Tim jest dokładnie w moim wieku i jest dla nas wszystkich niesamowitym wzorem, opóścił wygodne życie w Californi z dobrze ustatkowaną rodziną, żeby poświęcić cały swój czas wychowywaniu, wierzcie mi, bardzo trudnych brazylijskich ulicznych nastolatków. Zupełnie czymś innym jest wychodzenie na ulicę 5 razy w tygodniu i wracanie do swojego domu, do swojego życia i odpoczynku, a mieszkanie z ludźmi którzy wciąż potrzebują opieki, nie mając swojego prywatnego życia, znajomych ani możliwości odreagowania. pokoj surowy, etap 1
Wczoraj miałam efekt wypalenia, trochę przesadziłam ze swoimi oczekiwaniami wobec siebie i z myśleniem o tym czego inni ode mnie oczekują, co być może nie było prawdą, byłam też sfrustrowana wszystkimi nieciekawymi sytuacjami na ulicy a było ich w tym tygodniu wiele. Prócz tego dobiło mnie ciągłe przebywanie z tymi samymi ludźmi i totalny brak czasu i możliwości odreagowania, wciąż było coś do zrobienia. Poprosiłam o dzień wolny, posiedziałam na internecie, wypłakałam się paru znajomym, po czym ruszyłam w miasto z opuchniętymi oczami i okularami słonecznymi na czerwonym z posmarkiwania nosie. Siedząc w mojej ulubinej cafei w księgarni poznałam Panią dziennikarkę która się do mnie przysiadła, bardzo miło nam się rozmawiało o międzynarodowym festiwalu filmowym który trwa teraz w Sao Paulo. Pani zapytała mnie co robię w Brazylii, po czym wyraziła chęć przyjścia do kościoła w niedzielę i utrzymywania ze mną kontaktu. To było bardzo miłe i niespodziewane spotkanie. Wracając z księgarni największą ulicą w Sao Paulo, spotkałam “przez przypadek” znajomych (tradycja rodzinna podtrzymana ;) którzy własnie wybierali się obejrzeć jeden z festiwalowych filmów, zabrałam się z nimi i tak spędziłam bardzo miły dzień i wieczór. Wiem że wczoraj i dziś było prezentem dla mnie od Boga po wcześniejszych porażkach. Rano otworzyłam przez przypadek biblię na fragmencie z Izajasza 51/12
“Ja jestem tym, który was pociesza. Kim jesteś ty, że się boisz człowieka śmiertelnego, syna człowieczego któy ginie jak trawa? A zapomniałeś Pana, swojego stworzyciela..”
W ciepły wieczór jak ten Sao Paulo wygląda uroczo z okien autobusu, jak tort wielowarstwowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz