wtorek, 28 października 2008

dziki sud ameryk

Odpoczynku czas piszący, muzyka na uszach i brazylijski chałas za oknem. Bia - dziewczyna która przez 10 lat chodzi co poniedziałek do domu publicznego, spotkała wczoraj dwie byłe prostytutki przez przypadek na ulicy. Jedna z nich założyła swój salon kosmetyczny, drugą spotkałyśmy ze świerzo zakupioną maszyną do szycia, zakończyła pracę w domu publicznym i wyrabia teraz rożne ciastka, czekolady, ozdoby, ubrania, korzysta z większości umiejętności które nabyła na kursach w domu misji. Obie bardzo dziękowały Bii i mówiły że Bóg im pomógł wyrwać się z prostytucji, rozmawiały z Bią miliony razy, Bia modliła się o nie miliony razy, aż podjęły decyzję zmiany stylu życia. To bardzo zachęcające,nawet kiedy nie widzimy efektów naszej pracy, to nie znaczy że ich nie ma, gdyby Bia nie spotkała tych dziewczyn przez przypadek, nigdy nie dowiedziałaby się o ich zmienionym życiu. W domu publicznym mieliśmy wiele fajnych rozmów z dziewczynami i jedną burdel mamą która dojrzewa do opuszczenia tego miejsca. Dziś przyszła na kurs angielskiego jedna prostytutka z którą wczoraj rozmawiałyśmy.

Parę irytujących rozmów z policją w craclandzie, podszedł do nas pan policjant przekonując nas że tu jest bardzo niebezpiecznie a my i tak nikomu nie pomożemy i faktycznie za chwilę zrobiło się niebezpiecznie, zaczęli gonić na motorach jedną pyskującą dziewczynę z pistoletami na wierzchu, jak na dzikim zachodzie. Często mamy tu ubaw z policji, wydaje im się że występują w filmie sensacyjnym, robią groźne miny, chamują z piskiem opon, przy byle okazji wyciągają pistolety, kawaleria tratuje ludzi. Zwykle w takich sytuacjach gromadzi sie przy nas więcej narkomanów, czują się bezpieczniej, to że jesteśmy w cracklandzie nie jest policji na rękę, nie mogą wtedy tak bezkarnie bić ludzi ulicy przy “normalnych obywatelach”. Dziś udało mi się przytulić małą twardzielkę która diluje tutaj dragi na dużą skalę i zwykle jest bardzo nieprzystępna. Kiedy okazuje się im normalne ciepłe uczucia od razu miękną, choć przed chwilą jeszcze byli agresywni i wierzgający. Widziałam też dziś scenę która zcięła mnie z nóg, kobieta z wózkiem wydzierając się okładała kaskiem motocyklowym dziewczynę którą znam z domu misyjnego (czasem przychodzi wykąpać się i wziąść nowe ubrania) Caitano i ja podbiegliśmy do nich, kobieta zaczeła coś do nas wykrzykiwać, przestała bić dziewczynę, okazało się że to była matka dziewczyny, którą córka chwilę wcześniej okradła z pieniądzy za które właśnie wypalała crack.
Po mimo wszystko to było dobre wyjście na ulice, mam wrażenie że jakieś lody pękają w sercach tych ludzi, że coraz bardziej są zdesperowani żeby coś zmienić. Wszystko jest bardzo długim procesem, wielu z nich ludzie z projeto toque znają parę lat, czasem ich decyzje dojrzewają bardzo długo.
Duda-dziewczyna która oddała swoję życie Bogu i przestała brać narkotyki, ma się bardzo dobrze, często się widujemy, wychodzimy na miasto robić zdjęcia, w sobotę byłyśmy na tutejszym pchlim targu. Duda ma ciężką sytuację w domu, mocno nie sprzyjającą rzucaniu narkotyków. Jej kuzyn pali crack w drugim pokoju, w tym wszystkim chora mama i babcia które udają że nic nie widzą i prababcia która jest chora psychicznie. Ojciec mieszka z drugą rodziną w faveli (tutejsze slumsy), w rodzinie Dudy każdy bierze albo kiedyś brał narkotyki. W nocy z soboty na niedzielę Dudzie śniło się że znajduje w toalecie szkolnej (w tym roku Duda kończy liceum) pudło pełne cracku, zanurza w nim twarz, rano obudziła się z krwawiącym nosem. Mela uczy Dudę niemieckiego, być może wyjedzie do Europy po szkole żeby się z tąd wyrwać na jakiś czas.
Duda z portretem Banego na scianie

Brak komentarzy: