W poniedziałek wylatuję ze słonecznej Brazylii do niesłonecznej europy. Czas tutaj był bardzo trudny i bardzo owocny, pierwszy raz od długiego czasu nie miałam poczucia winy z powodu tego co mogłabym robić dla innych (którzy źle się mają) a czego nie robiłam ze zwykłej wygody.
Przy składaniu życzeń świątecznych spotkałam kilka prostytutek które postanowiły wrócić na święta do swoich domów rodzinnych i już nie wracać do Sao Paulo, chcą zajmowac się czymś innym niz prostytucja, były bardzo tym podekscytowane, między innymi dziewczyna która została zwerbowana przez „braci” i nie dała się zastraszyć.
Po wigilji dla dzieci ulicznych ukazał się artykół w gazecie, matka rozpoznała swojego syna na zdjęciu i jutro idzie z nami na ulicę żeby go znaleźć.
Zdarzyło się tutaj parę sytuacji których nikt by nie przewidział, i na które nikt nie miałby nadziei, takie cuda po prostu. Jeśli ktoś twierdzi że dla ludzi ulicznych nie ma nadziei, prawdopodobnie chce się sam przed sobą wytłumaczyć z bierności, bezdomni, prostytutki, alkoholicy, narkomani, dzieci uliczne, łatwo jest ich mijać codziennie na ulicy i udawać że nie istnieją, kupując prezent z okazji urodzin Tego który okazywał im szacunek i miłość, który ich uzdrawiał i przemieniał. Codziennie wychodząc na ulicę prosiłam Boga żeby dał mi miłość i siłę do rozmów z ludźmi, sama nie mam w sobie ani siły ani tyle miłości...Mam nadzieję że tu kiedyś wrócę..to be continued
znajoma misjonarka rozmawia z prostytutką na ulicy
środa, 17 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Rozumiem "the end" :-)
see you soon!
greetings from biel
hej do zobaczenia w Gliwicach, czasami niezwykłych :)
Piekne to co robilas w Brazyli, Gratuluje. Ja jestm teraz tez w Brazyli jednak troche bardziej egoistycznie... spelniam po prostu swoje marzenia dotyczace mieszkania tutaj. Pozdrawiam z Kurytyby i zapraszam na moj blog z Brazylii http://www.toolenka.bloog.pl/
Prześlij komentarz